Dyson pokazał oficjalnie samochód elektryczny, którego nie będzie produkować. Pracowało nad nim 500 inżynierów, a projekt pochłonął mld dolarów. Debiut rynkowy zbliżał się nieubłaganie, aż wybuchła afera Dieselgate i Dyson nie miał innego wyjścia niż skreślić swoje plany i zrezygnować z produkcji auta elektrycznego.
Plotki o chęci zaprezentowania przez Dysona swojego własnego auta elektrycznego pojawiły się w 2015 roku. Pogłoski od razu wywołały ogromne poruszenie w branży, jako że przedsiębiorstwo znane jest z kultu inżynierii i dążeniu do perfekcji. Wszystko wskazywało więc na to, że tradycyjni producenci samochodów mają się czego obawiać.
Przygotowania do produkcji szły pełną parą: auto było tworzone przez 600 inżynierów, James Dyson zaś nie szczędził środków, żeby jego wizja została obleczona w nowoczesne technologie. Autu nie dane jednak było stanąć do walki o klienta: szef i założyciel innowacyjnego przedsiębiorstwa musiał podjąć decyzję o spisaniu inwestycji na straty.
Na szczęście nie wszystko zostało stracone, jako że James Dyson zdecydował się na dość nietypowy krok: postanowił pochwalić się publicznie projektem, który – przynajmniej w teorii – okazał się być porażką.
Zatrzymanie tej inwestycji było jedną z najtrudniejszych decyzji, jakie musieliśmy podjąć. Setki naszych inżynierów, naukowców i projektantów poświęciło się w całości temu projektowi. Opracowali piękny, naładowany technologią samochód, który sprawiał radość z jazdy i nie produkował spalin – ale sytuacja w branży motoryzacyjnej sprawiała, że nie był on opłacalny z handlowego punktu widzenia. Jestem niesamowicie dumny z naszego samochodu i zespołu, który tak ciężko nad nim pracował. Jestem zachwycony, że tak wielu członków zespołu motoryzacyjnego pozostało w Dyson, aby wykorzystać swoją wiedzę specjalistyczną w innych obszarach, w sytuacji gdy rozwijamy technologie i produkty o fundamentalnym znaczeniu.
Dzięki otwartości miliardera mogliśmy więc rzucić okiem na wygląd samochodu Dyson N526, poznać jego parametry użytkowe oraz niemal niewiarygodną przyczynę zguby.

Dyson N526: osiągi i zasięg prototypu samochodu elektrycznego
Dla Dysona oraz jego pracowników prace nad każdym kolejnym produktem traktowane są jak przygotowania do „pierwszego razu”: wszystko musi być idealne i rozgrywać się w idealnym momencie.
Nad ziszczeniem wizji doskonałego auta elektrycznego pracowało 600 zatrudnionych specjalnie w tym celu inżynierów. Dyson zdecydował się także na przejęcie przedsiębiorstwa Sakti3 z Michigan, prowadzącego zaawansowane prace nad akumulatorami ciała stałego, mogącymi znacznie zwiększyć pojemność energetyczną oraz szybkość ładowania i otworzyć zupełnie nowy rozdział w historii motoryzacji.
Wyniki pracy specjalistów przybrały ciało prototypu nazwanego N526. Dyson postawił na SUV-a, jako na jeden z najpopularniejszych w zamożniejszych kręgach typu samochodów. Nie było wątpliwości, że ze względu na zastosowane technologie auto będzie drogie i pozwolić sobie na niego będą ludzie majętni. Względnie wysoka cena to zresztą znak rozpoznawczy produktów Dysona – za jakość się płaci.
Model N526 miał długość dokładnie 5 metrów, szerokość 2 oraz wysokość 1,7 metra. Projektanci szczególnie dumni byli z ulokowania osi na skrajach nadwozia , dzięki czemu ilość miejsca w środku auta miała być zdumiewająco duża.

W aucie mogło podróżować komfortowo 7 osób. Wszyscy mieli siedzieć na „eleganckich”, stylowych fotelach dających znacznie lepsze oparcie niż tradycyjnie spotykane w samochodach siedzenia, które zdaniem Dysona zatrzymały się w rozwoju w latach 30. XX wieku.
Bardzo duży rozstaw osi miał także skutkować dobrymi właściwościami jezdnymi, co w połączeniu z zastosowaniem dużych kół oraz możliwością regulowania wysokości zawieszenia miał oznaczać wyjątkowe wrażenia dla kierowców.
Efekt wow miały potęgować osiągi Dysona N526: samochód elektryczny, którego waga wynosiła 2,6 tony, na rozpędzenie się od 0 do 100 km/h potrzebował 4,8 sekundy. To co prawda wynik gorszy, niż najsilniejszych modeli S oraz X Tesli, brytyjskie auto miało jednak znaczącą przewagę w kwestii zasięgu.
Z testów przeprowadzonych przez inżynierów wynikało bowiem, że N526 był w stanie przejechać na jednym ładowaniu 600 mil, czyli 965 kilometrów. W aucie Dysona raczej nie czułoby się obawy przed wyładowaniem się akumulatorów przed dojazdem do miejsca docelowego.
Samochód elektryczny napędzany był dwoma silnikami o mocy 200 kW każdy. Prędkość maksymalną, ze względu na ograniczanie maksymalnego zużycia energii elektrycznej, wyznaczona na 200 km/h.

Takie możliwości musiało mieć swoją cenę, i to niemałą. Koszt produkcji jednego egzemplarza SUV-a (korzystał z uniwersalnej platformy podłogowej, więc Dyson mógłby w łatwy sposób zbudować inne wersje nadwoziowe) oszacowano na 186 000 dolarów. Koszt ten został uznany za zbyt wysoki, co było ważnym argumentem przeciwko kontynuowaniu prac nad samochodem.
Gwoździem do trumny elektrycznego auta Dysona okazało się jednak wydarzenie, które na pierwszy rzut oka mogło mu tylko pomóc: afera Dieselgate. Volskwagen i część innych producentów została przyłapana na modyfikowaniu zachowania samochodów, tak by w trakcie przeprowadzania specjalistycznych testów emitowały mniej szkodliwych substancji do atmosfery i paliły mniej, niż podczas codziennej eksploatacji.
Dyson N526: samochód elektryczny, który stał się ofiarą Dieselgate
Dlaczego potężne kłopoty prawne i finansowe, w jakie wpadły tradycyjne koncerny samochodowe, nakłonił Dysona do zrezygnowania z z rozwijania samochodu elektrycznego?
Odpowiedź jest prosta: afera wymusiła na gigantach, które bardzo niechętnie patrzyły na auta elektryczne i pozostawiały budzący się rynek niezagospodarowany, wymusiły praktycznie z dnia na dzień mocne zaangażowanie w tworzenie „elektryków”, by móc spełnić coraz bardziej wyśrubowane zbiorcze limity dla produkowanej floty modeli.

Dyson uznał, że z potęgą motoryzacyjnych gigantów nie będzie w stanie konkurować jak równy z równym i z ciężkim sercem zrezygnował z dalszego rozwijania projektu. Po dwóch latach widać, że najwięksi rynkowi gracze mocno wzięli sobie do serca elektryfikację oferty: na porządku dziennym jest, że nowe samochody oferowane są w równolegle w trzech wersjach napędowych: z silnikami spalinowymi, układami hybrydowymi lun jakie auta czysto elektryczne.
Doskonałym tego przykładem jest BMW iX3, które od swoich analogów z tradycyjnym silnikiem różni się tylko kosmetycznymi elementami nadwozia.