Rzut okiem: Dyson N526. Ofiara Dieselgate

Dyson pokazał oficjalnie samochód elektryczny, którego nie będzie produkować. Pracowało nad nim 500 inżynierów, a projekt pochłonął mld dolarów. Debiut rynkowy zbliżał się nieubłaganie, aż wybuchła afera Dieselgate i Dyson nie miał innego wyjścia niż skreślić swoje plany i zrezygnować z produkcji auta elektrycznego.

Plotki o chęci zaprezentowania przez Dysona swojego własnego auta elektrycznego pojawiły się w 2015 roku. Pogłoski od razu wywołały ogromne poruszenie w branży, jako że przedsiębiorstwo znane jest z kultu inżynierii i dążeniu do perfekcji. Wszystko wskazywało więc na to, że tradycyjni producenci samochodów mają się czego obawiać.

Przygotowania do produkcji szły pełną parą: auto było tworzone przez 600 inżynierów, James Dyson zaś nie szczędził środków, żeby jego wizja została obleczona w nowoczesne technologie. Autu nie dane jednak było stanąć do walki o klienta: szef i założyciel innowacyjnego przedsiębiorstwa musiał podjąć decyzję o spisaniu inwestycji na straty.

Na szczęście nie wszystko zostało stracone, jako że James Dyson zdecydował się na dość nietypowy krok: postanowił pochwalić się publicznie projektem, który – przynajmniej w teorii – okazał się być porażką.

Zatrzymanie tej inwestycji było jedną z najtrudniejszych decyzji, jakie musieliśmy podjąć. Setki naszych inżynierów, naukowców i projektantów poświęciło się w całości temu projektowi. Opracowali piękny, naładowany technologią samochód, który sprawiał radość z jazdy i nie produkował spalin – ale sytuacja w branży motoryzacyjnej sprawiała, że nie był on opłacalny z handlowego punktu widzenia. Jestem niesamowicie dumny z naszego samochodu i zespołu, który tak ciężko nad nim pracował. Jestem zachwycony, że tak wielu członków zespołu motoryzacyjnego pozostało w Dyson, aby wykorzystać swoją wiedzę specjalistyczną w innych obszarach, w sytuacji gdy rozwijamy technologie i produkty o fundamentalnym znaczeniu.

Dzięki otwartości miliardera mogliśmy więc rzucić okiem na wygląd samochodu Dyson N526, poznać jego parametry użytkowe oraz niemal niewiarygodną przyczynę zguby.

Zobacz koniecznie:  Top Voltylion: najdroższe współczesne elektryki
Dyson N526

Dyson N526: osiągi i zasięg prototypu samochodu elektrycznego

Dla Dysona oraz jego pracowników prace nad każdym kolejnym produktem traktowane są jak przygotowania do „pierwszego razu”: wszystko musi być idealne i rozgrywać się w idealnym momencie.

Nad ziszczeniem wizji doskonałego auta elektrycznego pracowało 600 zatrudnionych specjalnie w tym celu inżynierów. Dyson zdecydował się także na przejęcie przedsiębiorstwa Sakti3 z Michigan, prowadzącego zaawansowane prace nad akumulatorami ciała stałego, mogącymi znacznie zwiększyć pojemność energetyczną oraz szybkość ładowania i otworzyć zupełnie nowy rozdział w historii motoryzacji.

Wyniki pracy specjalistów przybrały ciało prototypu nazwanego N526. Dyson postawił na SUV-a, jako na jeden z najpopularniejszych w zamożniejszych kręgach typu samochodów. Nie było wątpliwości, że ze względu na zastosowane technologie auto będzie drogie i pozwolić sobie na niego będą ludzie majętni. Względnie wysoka cena to zresztą znak rozpoznawczy produktów Dysona – za jakość się płaci.

Model N526 miał długość dokładnie 5 metrów, szerokość 2 oraz wysokość 1,7 metra. Projektanci szczególnie dumni byli z ulokowania osi na skrajach nadwozia , dzięki czemu ilość miejsca w środku auta miała być zdumiewająco duża.

Zobacz koniecznie:  Tesla Model S najbezpieczniejszym samochodem?

W aucie mogło podróżować komfortowo 7 osób. Wszyscy mieli siedzieć na „eleganckich”, stylowych fotelach dających znacznie lepsze oparcie niż tradycyjnie spotykane w samochodach siedzenia, które zdaniem Dysona zatrzymały się w rozwoju w latach 30. XX wieku.

Bardzo duży rozstaw osi miał także skutkować dobrymi właściwościami jezdnymi, co w połączeniu z zastosowaniem dużych kół oraz możliwością regulowania wysokości zawieszenia miał oznaczać wyjątkowe wrażenia dla kierowców.

Efekt wow miały potęgować osiągi Dysona N526: samochód elektryczny, którego waga wynosiła 2,6 tony, na rozpędzenie się od 0 do 100 km/h potrzebował 4,8 sekundy. To co prawda wynik gorszy, niż najsilniejszych modeli S oraz X Tesli, brytyjskie auto miało jednak znaczącą przewagę w kwestii zasięgu.

Z testów przeprowadzonych przez inżynierów wynikało bowiem, że N526 był w stanie przejechać na jednym ładowaniu 600 mil, czyli 965 kilometrów. W aucie Dysona raczej nie czułoby się obawy przed wyładowaniem się akumulatorów przed dojazdem do miejsca docelowego.

Samochód elektryczny napędzany był dwoma silnikami o mocy 200 kW każdy. Prędkość maksymalną, ze względu na ograniczanie maksymalnego zużycia energii elektrycznej, wyznaczona na 200 km/h.

Takie możliwości musiało mieć swoją cenę, i to niemałą. Koszt produkcji jednego egzemplarza SUV-a (korzystał z uniwersalnej platformy podłogowej, więc Dyson mógłby w łatwy sposób zbudować inne wersje nadwoziowe) oszacowano na 186 000 dolarów. Koszt ten został uznany za zbyt wysoki, co było ważnym argumentem przeciwko kontynuowaniu prac nad samochodem.

Zobacz koniecznie:  Czy odkurzacze śnią o elektrycznych autach?

Gwoździem do trumny elektrycznego auta Dysona okazało się jednak wydarzenie, które na pierwszy rzut oka mogło mu tylko pomóc: afera Dieselgate. Volskwagen i część innych producentów została przyłapana na modyfikowaniu zachowania samochodów, tak by w trakcie przeprowadzania specjalistycznych testów emitowały mniej szkodliwych substancji do atmosfery i paliły mniej, niż podczas codziennej eksploatacji.

Dyson N526: samochód elektryczny, który stał się ofiarą Dieselgate

Dlaczego potężne kłopoty prawne i finansowe, w jakie wpadły tradycyjne koncerny samochodowe, nakłonił Dysona do zrezygnowania z z rozwijania samochodu elektrycznego?

Odpowiedź jest prosta: afera wymusiła na gigantach, które bardzo niechętnie patrzyły na auta elektryczne i pozostawiały budzący się rynek niezagospodarowany, wymusiły praktycznie z dnia na dzień mocne zaangażowanie w tworzenie „elektryków”, by móc spełnić coraz bardziej wyśrubowane zbiorcze limity dla produkowanej floty modeli.

Dyson uznał, że z potęgą motoryzacyjnych gigantów nie będzie w stanie konkurować jak równy z równym i z ciężkim sercem zrezygnował z dalszego rozwijania projektu. Po dwóch latach widać, że najwięksi rynkowi gracze mocno wzięli sobie do serca elektryfikację oferty: na porządku dziennym jest, że nowe samochody oferowane są w równolegle w trzech wersjach napędowych: z silnikami spalinowymi, układami hybrydowymi lun jakie auta czysto elektryczne.

Doskonałym tego przykładem jest BMW iX3, które od swoich analogów z tradycyjnym silnikiem różni się tylko kosmetycznymi elementami nadwozia.

Rzut okiem: Dyson N526. Ofiara Dieselgate

Czy Dyson N526 miałby szansę powalczyć z Teslą?

Dziękujemy za opinię!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *