Jazda Próbna: Renault Twizy

Projektanci Renault znani są z niekonwencjonalnych pomysłów. Można zobaczyć to na przykładzie Twiziego: co prawda sama idea stworzenia małego miejskiego samochodu nie budzi kontrowersji, o tyle sposób jej realizacji już tak. Sprawdźcie sami.

Już pierwszy rzut oka na Renault Twizy potrafi zaskoczyć – nawet osoby spodziewające się małego samochodu nie zakładają, że może być on aż tak mały. Rzecz w szerokości auta, przystosowanej do wymiarów jednej osoby. Renault Twizy jest więc samochodem krótkim, a przy tym bardzo wąskim oraz stosunkowo wysokim.

Wygląd zewnętrzny Renault Twizy można określić jako zabudowany skuter z czterema wystającymi po bokach kołami. Inspiracją tym środkiem transportu nie ukrywa sam producent, który określił swego czasu Twiziego jako bardziej cywilizowaną alternatywę dla popularnych miejskich jednośladów.

Zanim wsiądziemy do Twiziego, musimy sforsować drzwi – są one jedną z wizytówek elektrycznego minisamochodu, wpływając w ogromny sposób na część cech użytkowych, co można bardzo szybko zaobserwować.

Drzwi otwierają się do góry, w stylu Lamborghini. Konstruktorzy nie przewidzieli klamek z zewnętrznej strony, żeby więc móc dostać się Twiziego, trzeba sięgnąć ręką do wewnątrz i użyć mechanizmu ulokowanego w środkowej część drzwi. Mechanizm uchylania został tak opracowany, że nie jest możliwe przycięcie sobie ręki.

Chwileczkę – czy napisałem powyżej, że drzwi otwierają się tylko od środka? Tak: dostęp do wewnętrznej klamki gwarantowany jest poprzez pozbawione szyb prześwity między górną krawędzią drzwi i dachem. Co więcej, nie ma możliwości zamówienia Twiziego z całkowicie zamkniętym nadwoziem.

Wśród wieli implikacji tego faktu znajduje się także niemożność odgrodzenia kierowcy od zewnętrznych warunków pogodowych. Jazda w deszczu może więc dostarczyć ciekawych wrażeń, a chęć skorzystania z Twiziego zimą… o tym zdaje się projektanci nawet nie myśleli, gdyż we wnętrzu Twiziego nie ma urządzeń odpowiedzialnych za ogrzewanie. Regulatorem temperatury panującej we wnętrzu są – a jakże – prześwity w drzwiach.

Fakt, że zarówno kierowca jak i wnętrze Twiziego obcować będzie z wszystkimi przejawami aury wpłynął na dobór materiałów, z których to wnętrze zbudowano – wszystko wykonane jest z plastiku. Nawet fotel krzesło siedzisko kierowcy (i pasażera, gdyż Twizy to pojazd dwuosobowy, ale o tym kilka akapitów później) wykonany jest z tego materiału.

Zobacz koniecznie:  Nissan pracuje nad bliźniakiem Twiziego

Jest to oczywiście bardzo rozsądne rozwiązanie, dzięki któremu nie trzeba się martwić, jak wylać ze środka auta nagromadzoną w nim deszczówkę. Podłoga, minimalistyczny kokpit ze sprytnie wkomponowanymi dwoma schowkami (zamykanymi na kluczyk), wewnętrzne części drzwi… jednym słowem: wszystko jest z plastiku.

Renault Twizy jest wyposażone dość spartańsko: kierowca ma do dyspozycji tylko kilka sposobów wpłynięcia na zachowanie samochodu. Oprócz pedałów akceleracji i hamowania, może on użyć przycisków sterujących trybem jazdy, włączyć światłą awaryjne, kierunkowskazy, pokręcić kierownicą… i to właściwie już wszystko.

Nie przewidziano montażu radia, nie ma możliwości podpięcia się do zasilania z urządzeniem nawigacyjnym. I właściwie, nie ma powodów, żeby chcieć to robić – konstruktorzy Renault uznali, że miejskie autko będzie używane przede wszystkim do dojazdów do pracy, a droga z domu do miejsca zatrudnienia i z powrotem jest każdemu dobrze znana. Muzyki można zaś słuchać z własnego odtwarzacza czy telefonu.

Zanim podzielę się wrażeniami z jazdy Renault Twizy, wrócę jeszcze do tematu pasażera: autko homologowane jest jako pojazd dwuosobowy. Pasażer siedzi bezpośrednio za kierującym, tak jak ma to miejsce na motocyklu czy skuterze. Zajęcie miejsca nie jest łatwe i wymaga nieco gimnastyki – siedzisko kierowcy należy przesunąć do przodu, potem trzeba wgramolić się do ciasnego przedziału, wyprostować nogi po obu stronach fotelu kierowcy, po czym dosuwamy rzeczony do tyłu. Mamy jakieś 5 cm wolnej przestrzeni między twarzą i tyłem głowy kierowcy.

Renault Twizy nie ma tylnej szyby, ale nawet gdyby autko było w nią wyposażone, nie wpłynęłoby to znacząco na oferowaną widoczność. Po pierwsze, Twizy jest tak wąski, że w lusterku wstecznym kierujący widziałby tylko siebie, po drugie zaś, wystarczyłoby zabrać pasażera, aby całkowicie przesłonić tylną szybę.

Tylne siedzisko w Renault Twizy pełni także funkcję bagażnika. Producent oferuje specjalny plecak, który można tam bezpiecznie umocować. Nie należy nastawiać się na dużą przestrzeń bagażową: plecak ma pojemność pięćdziesięciu litrów. Mimo to, Renault zaprezentowało specjalną dostawczą wersję Twiziego, z dodatkowymi tylnymi drzwiami, nazwaną Twizy Cargo.

Zobacz koniecznie:  Dostarcza perfumy, a nie spaliny

Po oględzinach i wstępnym przymierzeniu się do Twiziego przyszedł czas na przejażdżkę. Już pierwsze kilka przejechanym metrów pozwala zorientować się o trzech cechach autka: jest głośne (i nie tylko jak na samochód elektryczny), twardo zawieszone i nie ma wspomagania kierownicy.

W większości samochodów elektrycznych kierujący słyszy tylko dwie rzeczy: szum opływającego powietrza oraz odgłos toczących się opon. W Twizym teoretycznie jest podobnie, aczkolwiek – dzięki drzwiom pozbawionym szyb – do kierowcy dochodzą także odgłosy spoza pojazdu. Nawet podczas powolnej jazdy autkiem natężenie dźwięku w środku jest wysokie.

Renault Twizy to mieszczuch, który oczekuje gładkiego i równego asfaltu. Ze względu na wymiary samochodu – dużą wysokość i małą szerokość – zawieszenie zestrojono bardzo twardo i raczej nie ma co liczyć na to, że nierówności i wyboje zostaną wytłumione.

O ile na utrzymywanej w dobrym stanie nawierzchni nie stanowi to problemu, o tyle jazda po gorzej utrzymanych ulicach, o drogach wewnętrznych wyłożonych na przykład kostką nie wspominając, może dać się we znaki. Strach pomyśleć – a jeszcze większy strach sprawdzić – jak Renault Twizy sprawuje się na wjazdach do wielopoziomowych garaży, z charakterystyczną jodełką mającą zapewnić przyczepność…
Dodatkowo należy pamiętać, że plastikowe siedzisko przymocowane jest na twardo do podłogi.

Osiągi Reanult Twizy na drodze są zadowalające. Nie można spodziewać się błyskawicznego ruszania spod świateł, ale też autko nie ustępuje przyspieszeniem większości spotykanych na drodze samochodów. Rozpędzenie się od 0 do 60 km/h zajmuje nieco powyżej 8 sekund.

Maksymalna prędkość, jaką można osiągnąć jadąc Twizim, to 80 km/h. Hamulec się przydaje – po zdjęciu nogi z pedału akceleracji autko nie zwalnia tak mocno, jak modele wyposażone w układy odzyskiwania energii. Siła hamowania jest zadowalająca. Silnik elektryczny zastosowany w Twizim ma moc 17 koni mechanicznych.

Teoretyczny zasięg Renault Twizy to 100 km, w praktyce należy się spodziewać wyników dochodzących do maksymalnie 80 km na jednym ładowaniu, a przy dynamicznej jeździe nawet 55 km. Baterie – umieszczone w podłodze – można według Renault doładować do pełna przy korzystaniu ze standardowej sieci elektrycznej w 3,5 godziny. W praktyce okazuje się, że czas ten potrafi być dłuższy nawet o dwie godziny. Autko wyposażone jest w kabel o długości 3,5 metra.

Zobacz koniecznie:  ZOE dojedzie dwa razy dalej

Małe wymiary Renault Twizy, wynoszące 2,34 m długości i 1,24 m szerokości (pamiętać przy tym należy, że koła znajdują się na zewnątrz nadwozia, przez co szerokość samej kabiny wynosi mniej niż metr) są błogosławieństwem podczas poszukiwania miejsca parkingowego. Zachwycająca jest zwrotność auta: promień zawracania wynosi 6,8 metra. Brak wspomagania kierownicy nie daje się we znaki.

Po jeździe próbnej możgę stwierdzić, że Renault Twizy to ciekawy i zwinny miejski samochodzik, którego rozwiązania konstrukcyjne mogą w Polsce stanowić poważne wady. Niemożność odseparowania się od warunków zewnętrznych praktycznie dyskwalifikuje Twiziego jako pojazd możliwy do użytkowania w zimie. Rozczarowuje także trochę wybór, przed jakim stawiany jest kierowca ? albo zabiera do pracy walizkę, albo pasażera.

Czemu należałoby się jeszcze przyjrzeć, a czego nie można było sprawdzić podczas krótkiej jazdy testowej? Na pewno kluczowa jest informacja o zasięgu Reanult Twizy w zależności od stylu jazdy. Przyda się także sprawdzenie, jak w praktyce wygląda ładowanie akumulatorów, także w trybie szybkim ? producent chwali się, że w przeciągu pół godziny można osiągnąć 80% naładowania baterii.

W ramach poszukiwania mocnych wrażeń należałoby także wybrać się na przejażdżkę Renault Twizy w deszczu – być może brak szyb bocznych nie jest aż tak dużym problemem, jak to się na pierwszy rzut oka wydaje.

Dobrze byłoby także wracając z pracy zahaczyć o centrum handlowe i zobaczyć, co tak naprawdę można przewieźć na tylnym siedzeniu. A jeśli już przy nim jesteśmy: sprawdzić, jak wygląda podróżowanie Twizim z perspektywy pasażera.

Renault Twizy zostało w Polsce wycenione na 33 900 złotych. Użytkownik ponosi dodatkowo co miesiąc koszt leasingu baterii, wynoszący 249 zł z VAT. Umowa zawierana jest na 36 miesięcy przy zastrzeżeniu, że rocznie kierowca może przejechać maksymalnie 7,5 tysiąca kilometrów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *